Dwie strony sporu i dwie strony medalu. brak geoblokad w Europie to same minusy, czy może jednak plusów też tutaj nie brakuje?
Nie chcecie, a już na pewno: nie powinniście chcieć, by rynek cyfrowy w Unii Europejskiej został ujednolicony. Tak przynajmniej twierdzą producenci filmowi, wytwórnie i stacje telewizyjne.
Ujednolicony rynek = zubożony rynek
Tak wynika z raportu firm OXERA i Oliver&Ohlbaum stworzonego na zlecenie stacji i wytwórni filmowych. Gdyby cały europejski rynek cyfrowy został ujednolicony – to znaczy: gdyby każdy Europejczyk mógł oglądać wszystko, niezależnie od tego, z jakiego kraju pochodzi ani w jakim kraju się obecnie znajduje – tutejsza branża filmowa będzie miała ponoć zyski mniejsze nawet o dziewięć miliardów euro.
Według wspomnianego raportu, gdyby faktycznie do tego doszło, produkcja filmów i seriali w Unii Europejskiej stałaby się mniej opłacalna, a poziom inwestycji w tego typu projekty drastycznie by się obniżył. W efekcie stratni byliby nie tylko producenci, ale też sami konsumenci (stąd takie, a nie inne tytuł i wstęp). Dlaczego? Ponieważ mniejsze inwestycje równają się a) pogorszeniu jakości treści, b) wycofaniu treści z UE i c) podniesieniu abonamentów na usługi oferujące treści audio/wideo.
Raport: liczby mówią same za siebie
Wspomniane 9 miliardów euro to nie jedyna liczba przedstawiana w raporcie OXERA i Oliver&Ohlbaum. Brak geoblokad ma się także przełożyć na zmniejszenie o 48 proc. ilości programów telewizyjnych o tematyce lokalnej oraz na zmniejszenie o 38 proc. lokalnej produkcji filmowej. Najmocniej zaś uderzyć miałoby to w projekty ambitne i niezależne, które zawsze wiążą się ze sporym ryzykiem finansowym.
Raport ten wyraźnie sugeruje, że branża filmowa i telewizyjna prosperuje tak dobrze między innymi właśnie dzięki wyłączności terytorialnej dystrybucji oraz (co za tym idzie) sprzedawaniu licencji usługom w innych krajach.
Prawdopodobne, ale nie przesądzone
Z jednej strony faktycznie informacje przedstawione w raporcie mają sens. Nie da się zaprzeczyć, że na dystrybucji i udzielaniu licencji wytwórnie oraz stacje zarabiają niemało. Jest jednak także druga strona medalu. Cyfrowa dystrybucja gier czy muzyki niezważająca na granice terytorialne kwitnie i przynosi twórcom coraz większe zyski. To zaś wyraźnie pokazuje, że choć twórcy mogą na zniesieniu geoblokad stracić, to mogą też zyskać.
Choćby przykład Netfliksa – wiele osób zrezygnowało z wykupu abonamentu po ujawnieniu informacji, że oferta w Polsce jest znacznie uboższa niż za granicą. Można więc wnioskować, że jeśli usługi byłyby bardziej atrakcyjne, mogłyby przyciągnąć więcej użytkowników, a to oznacza zysk.
Plusy swobodnego przepływu treści
Netflix i wspomniane jeszcze wcześniej gry i utwory muzyczne uwydatniają też inną zaletę swobodnego przepływu treści. Gdyby nie on, często nie mielibyśmy okazji poznać „indyków”, muzyki mniej znanych twórców czy filmów nieamerykańskiej produkcji. Geoblokady prowadzą do skazania niezależnych producentów na lokalne rynki i ograniczają im szanse na rozwój, jak i zarobek. Patrząc na to z tej strony, efekt utrzymywania granic jest całkowicie odwrotny.
Na razie jednak jesteśmy bardzo daleko od zniesienia geoblokad w Unii Europejskiej. Wszystko, co możemy robić więc to gdybanie…
Źródło: OXERA, Variety, dobreprogramy, TBI Vision, inf. własna
Komentarze
2tylko zapomnieli że chytry dwa razy traci :P
ujednolicenie głównie dotyczy gier i treści cyfrowych, aby nie było sytuacji że coś nie jest dostępne w np. Polsce albo ma wyższą cenę bo szef polskiego dystrybutora chce nowego Maybacha :P