Giganci technologiczni vs Trump i jego antyimigracyjny dekret
Dyrektorzy generalni najważniejszych technologicznych firm w Stanach Zjednoczonych sprzeciwiają się wprowadzonemu przez Trumpa zakazowi.
To był jeden z najgłośniejszych tematów tego weekendu. Prezydent Donald Trump podpisał dekret, uniemożliwiający wjazd do Stanów Zjednoczonych obywatelom siedmiu krajów: Iraku, Iranu, Syrii, Sudanu, Libii, Jemenu i Somalii. Decyzja wywołała skrajne emocje, nawet jeśli by pominąć kwestie tego czy decyzja jest dobra czy zła – po pierwsze bowiem została podjęta zbyt szybko (i wprowadzona ze skutkiem natychmiastowym, co spowodowało paraliż na licznych lotniskach), po drugie zaś niepewna jest przyszłość imigrantów uczciwie zarabiających w USA. Dlatego też zresztą…
Sundar Pichai, czyli dyrektor generalny firmy Google poprosił wszystkich zagranicznych pracowników, którzy znajdują się na wyjazdach (a ich liczba wynosi około 200), o natychmiastowy powrót do Kalifornii. – „Jesteśmy zaniepokojeni tym, jaki wpływ może mieć ten dekret na pracowników Google i ich rodziny. Może też utworzyć bariery, które uniemożliwią sprowadzanie ogromnych talentów do Stanów Zjednoczonych” – pisze w oficjalnych oświadczeniu Pichai i zapowiada – „będziemy przedstawiać nasz punkt widzenia władzom w Waszyngtonie i nie tylko”.
Jednak nie tylko firma Google skomentowała (i skrytykowała) tzw. ban imigracyjny. Na podobne oświadczenia zdecydowała się spora część gigantów technologicznych, na których czele zresztą podobnie jak w Google stoją imigranci. To między innymi Microsoft dowodzony przez Satyę Nadellę, który napisał, że jest „zaniepokojony”, że będzie „aktywnie współpracował z imigrantami, by udowodnić ich prawa” i że zarówno jako imigrant, jak i CEO doświadczył „pozytywnego wpływu imigracji na firmę, państwo i świat”. Dodał też, że w zależności od tego jak rozumieć dekret (a to nie jest takie proste), zagrożonych może być kilkudziesięciu pracowników Microsoftu.
Kolejną firmą, na której czele stoi nie tyle imigrant, co potomek imigrantów, jest Facebook. Mark Zuckerberg przyznaje we wpisie na swoim profilu, że jego dziadkowie pochodzą z Niemiec, Austrii i Polski, a rodzice jego żony Priscilli – z Chin i Wietnamu. – „Stany Zjednocozne są narodem imigrantów i powinniśmy być z tego dumni”, pisze i również wyraża zaniepokojenie. – „Powinniśmy dbać o bezpieczeństwo kraju, ale powinniśmy skupiać się wówczas na ludziach, którzy faktycznie są zagrożeniem”.
Nie tylko Zuckerberg jest potomkiem polskich imigrantów, ale też Stewart Butterfield, czyli szef Slacka i współzałożyciel serwisu Flickr. Na Twitterze napisał on, że pomysł, że dekret może wzmocnić granice USA wydaje mu się niedorzeczny. Dyrektor generalny Ubera, Travis Kalanick, zaoferował z kolei rekompensaty kierowcom, którzy w wyniku „banu imigracyjnego” nie będą mogli prowadzić swojej działalności. Warto tutaj zaznaczyć, że Kalanick jest członkiem biznesowej grupy doradczej Trumpa i ma się z nim w tej sprawie spotkać w tym tygodniu.
Na liście krytykujących podpisany przez Trumpa dekret znajduje się również dyrektor generalny LinkedIn, Jeff Weiner, który zauważa, że wiele firm z Fortune 500 zostało założonych przez imigrantów lub ich dzieci (na co dowody już przedstawialiśmy). Jest też Tim Cook z Apple, który mówi, że firma „nie istniałaby, gdyby nie imigranci” i zapewnia, że jest już po pierwszej serii rozmów z Waszyngtonem. Kolejny imigrant, Elon Musk, zachowuje spokój i pisze jedynie, że nie wierzy w słuszność wprowadzania tak prostego zakazu i że spora część tych, których „ban” dotknął, na to nie zasłużyła.
Swój sprzeciw na blogach i w serwisach społecznościowych wyrazili również dyrektorzy generalni Adobe (Shantanu Narayen), Twilio (Jeff Lawson), Netfilx (Reed Hastings), Salesforce (Marc Benioff), Box (Aaron Levie), Twitter (Jack Dorsey), Airbnb (Brian Chesky), Pinterest (Ben Silbermann), Dropbox (Drew Houston) i Intel (Brian Krzanich).
Dyrektor generalny Mozilli, Chris Beard napisał: „zakaz będzie miał niepotrzebny, negatywny wpływ na bezpieczeństwo i jakość życia imigrantów i ich rodzin, nie wspominając już o odrzuceniu uchodźców uciekających przed prześladowaniami, terrorem i wojną. (…) Zatrzaskując drzwi na utalentowanych imigrantów, tworzymy barierę dla innowacji i rozwoju ekonomicznego. (…) Imigranci mieli niezwykły wkład we wzrost Stanów Zjednoczonych i innych krajów na całym świecie”, po czym dodał, że dekret „ignoruje historię i na dłuższą metę może zrobić więcej szkody niż pożytku”.
Źródło: TechCrunch, Business Insider, Wall Street Journal. Foto: Gage Skidmore/Flickr
Komentarze
18Ci cali imigranci się rozłażą, żeby to byli jeszcze jakieś normalne jednostki ale większość to patola która idzie na łatwiznę zostawiając swoją ojczyznę.
Nie wiem jak to dokłądnie jest ale np taki Dubaj i cała ta reszta bogatych arabów, mogli by ich przyjąć z łatwością ale wiedzą że jak by ich wpuścili to by im ten piękny świat roznieśli na perzynę, nie oceniam wszystkich ale większość to po prostu bydło w najgorszym sorcie.
Ja znam stany i wiem iż nie jest tam tak jak na filmach.
To potężne państwo z potężnymi problemami.
A poprawność polityczna sięga absurdów - dostaniesz na ulicy po twarzy od murzyna, bo jesteś biały i ok. nic się nie stało.
Spotkanie murzyna nocą może być równie miłe jak w Polsce spotkanie nocą pijanego dresa. Także trzeba tam trochę pomieszkać, żeby zrozumieć dlaczego policja strzela do czarnych. Nie z powodów rasistowskich.
Podobnie z muzułmanami, nie każdy muzułmanin to terrorysta, ale każdy terrorysta to muzułmanin....
Może czas najwyższy żeby muzułmanie wzięli odpowiedzialność za swoich ?
Ja nie jadę do Arabii Saudyjskiej gdzie za posiadanie Biblii grozi kara śmierci, nie podkładam bomb i nie nawracam na chrześcijaństwo....
Imigracja będzie zawsze i zakazywanie wjazdu wszystkim jest tak samo złe jak wpuszczanie wszystkich. Nie mam nic przeciw imigrantom (sam nim jestem) ale za to mam przeciw bezkrytycznemu, bez sprawdzania tożsamości itd wpuszczania wszystkich jak leci. A to co się dzieje w EU dziś to właśnie tego efekt. Makrela za to powinna być zesłana jako imigrant do Somalii.